Jak to wszystko się zaczęło...
Dzisiaj przygotowałam dla Was specjalny post i bardzo nietypową recenzję pt.: jak to się zaczęło, że pokochałam książki. Usiądźcie wygodnie, zbliżcie swe oblicza do monitora i czytajcie:
~~~~
Dawno dawno temu, mała dziewczynka z długimi blond warkoczami rozkłada ze swoją siostrą na dywanie koc, kładąc do tego miliard poduszek, żeby było mięciutko, cieplutko i ogólnie rzecz biorąc wygodnie. Starsza siostra siadała zawsze na przeciwko młodszej, spoglądała na nią i potęgując napięcie w końcu otwierała starą księgę. Kartkując jej pożółkłe kartki wybierała opowieść i zaczynała czytać. W trakcie czytania mała dziewczynka miała wrażenie, że poduszki stają się ogromnym ciemnym i strasznym lasem, by za chwilę zamienić się w wielkiego potwora. Ale chwileczkę nie to chyba jednak księżniczka. A niech to ! To przecież cudowny książę. Pięciolatka z wypiekami na twarzy przysłuchiwała się głosowi swojej siostry i wręcz połykała każde jej słowo. Nie mogła uwierzyć, że to dzieję się naprawdę. Gdy jedna opowieść się kończyła prosiła, żeby przeczytać jeszcze jedną lub po raz piąty tą jej ulubioną, bo za każdym razem była ona jeszcze lepsza. Każdego więc dnia mała blondynka błagała swą siostrę by ta znów wyciągała koc, by znów rozłożyć poduszkowy lasy i by znów niczym sławna Alicja, mogła znaleźć się w krainie czarów. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy, że książkę tą czytała kiedyś jej mama jej małym wówczas dwóm siostrom i te leżąc w łóżku z takimi samymi wypiekami na twarzy jak ona przeżywały każdą historię, co chwilę czepiając się maminej piżamy przy bardziej przerażających fragmentach. Cóż to były za czasy!
Jednak po latach nie wiedzieć czemu, książka zaginęła. Pośród przeprowadzek i remontów zapodziała się. Dziś mała dziewczynka nie jest już taka mała, nie ma pięciu lat, ale dziewiętnaście i cały czas rozmyślała o zaginionej księdze magii, dzięki, której dziś tak bardzo kocha książki. Po latach poszukiwań (nie znała tytułu), w końcu ją odnalazła! Ileż było przy tym szczęścia, a prawie i łez radości. Dzisiaj więc, listonosz dostarczył jej magiczną paczkę, w której zobaczyła jak w tafli lustra swoje dzieciństwo. I znów stała się małą dziewczynką, mającą pięć lat, która poznaje dzieje "Agnieszki - Skrawka Nieba", "Bajadara" i już wie, że jej ulubiona baśń, dzięki której tak kocha czarne charaktery to "Czarodziejstwa królowej cyganów" i znów po raz piąty czyta ją od nowa, i od nowa.
~~~~
Tak o to mogliście zapoznać, się z moim dzieciństwem, a raczej jego krótkim urywkiem. Dzięki właśnie tej książce, którą odnalazłam po 14 latach (naprawdę nie miałam pojęcia jaki ma tytuł), pokochałam czytanie. Jest to zbiór 11 baśńi, które Natalia Gałczyńska opracowała na przykładzie starych baśni francuskich. Są one pełne tajemnicy, czasem trochę straszne, ale najważniejsze, że są cudowne. Książki tej praktycznie nie można dostać, ale próbujcie może Wam się uda. Wiem, że jest audiobook i nowe wydanie, ale i tak to stare, które widzicie na zdjęciu jest najlepsze z najlepszych ;)
Tytuł: O wróżkach i czarodziejach
Autor: Natalia Gałczyńśka
Narracja: trzecioosobowa
Liczba stron: 88
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ocena: 10/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Czytam książki wydane przed 1990
34 komentarze
Też mam takie książki, które czytali mi w dzieciństwie. Strasznie stare i podniszczone, ale nadal lubię do nich wracać:)
OdpowiedzUsuńKtóż nie lubi, dobrze się uchowały u Ciebie :)
UsuńSuper opowieść;) Gratuluję odnalezienia tej książki, ja sama także posiadam "swoją" książkę z bajkami, która już jest zniszczona, stara, ale nie oddałabym jej nikomu. Pamiętam, jak czytali mi ją rodzice i, gdy nauczyłam się czytać, sama ją pochłaniałam. Dlatego znam to uczucie;) Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mi zaginęła;)
OdpowiedzUsuńA jaki tytuł? Ja tej już na pewno nie zgubię ;)
UsuńNapisz książkę :D Naprawdę :D
OdpowiedzUsuńHaha dzięki :D Postaram się ^^
UsuńTrzeba będzie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJak uda Ci się znaleźć ale próbuj !
UsuńU mnie niestety tak pięknie nie było. W mojej rodzinie nikt nie czytał książek, dlatego nie wiem nawet skąd u mnie wzięło się to zamiłowanie do książek ;))
OdpowiedzUsuńTeraz masz okazję nadrabiać :)
UsuńPięknie opowiedziane! :) Ja też miłością do książek zapałałam już we wczesnym dzieciństwie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ! :)
UsuńGdy byłam mała też miałam taką ulubioną książkę ze zbiorami baśni i opowiadań:) Stoi do tej pory na półce. Myślę, że w przyszłości przyda się jeszcze :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością ! Pewnie chętnie do niej wracasz ;)
UsuńZgadza się. Jest trochę podniszczona, ale pachnie starością i wspomnieniami. Coś cudownego :)
UsuńP.S zapraszam też do mnie, co jakiś czas:) Może Ci się spodoba ;)
UsuńBędę zaglądać :)
UsuńŚwietny tekst, przeczytałam z prawdziwą przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńUwielbiam takie posty <3 Ja pokochałam czytanie dzięki Potterowi ;)
OdpowiedzUsuńMnie również Potter wciągnął w czytanie tak już na 100% :)
UsuńA ja Pottera zaczęłam czytać na początku tego roku ;D
UsuńPiękne początki. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś tak sobie myślałam, że strasznie szkoda, że niektórych książek z dzieciństwa nie można już dostać. Mam kilka tytułów, do których chciałabym wrócić.
Niestety taka smutna prawda ;/ Ja tą szukałam bardzo długo, ale w końcu się mój wysiłek opłacił ;)
UsuńJa również mam książkę z którą w dzieciństwie się nie rozstawałam i teraz też mi często towarzyszy ;) Gdyby nie ona pewnie też inaczej by się wszystko u mnie potoczyło ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba największe perełki jakie mamy ;)
UsuńMatko kochana mam tę samą książkę, tylko trochę bardziej zniszczoną. Przypomniałaś mi dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńCoś takiego ! A ja jej tak długo szukałam. Szkoda, że się do Ciebie nie zgłosiłam wcześniej ;)
UsuńWspaniale!! Uwielbiam takie perełki. Ja pamiętam jak kochałam "Bajeczki z obrazkami" Sutiejewa.
OdpowiedzUsuńJakie świetne rysunki ! :D
UsuńDzięki takiemu czytaniu w dzieciństwie, ludzie zawsze wracają do książek, choć mają 20 czy 50 lat. Ważne, żeby czytać uczyć od małego, pokazać świat wyobraźni dzieciom. Mi też mama czytała i do tej pory pamiętam te bajki, egzemplarz Kopciuszka, w którym okładka była do góry i momenty, kiedy wyobrażałam sobie, że to ja jestem Kopciuszkiem. Coś wspaniałego, dlatego też czytam teraz młodszym braciom. :D
OdpowiedzUsuńOch! jak pięknie to opisałaś! Ja doskonale pamiętam jak pierwszy raz poszłam z mamą do biblioteki i nawet pamiętam okładkę mojej pierwszej, wypożyczonej książki! Tylko tytuł umknął mi w pamięci :( wiem, że była o małym misiu polarnym, niestety innych szczegółów nie pamiętam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś też odnajdę taką swoją książkę z dzieciństwa! Fajna historia :)
OdpowiedzUsuńPiękna historia, w dodatku napisana przez żonę Gałczyńskiego książka w niej bierze udział. Nic, tylko znaleźć książkę... ;-)
OdpowiedzUsuń