Och jak ja uwielbiam tę książkę. Jest cudowną rewelacją, po której łzy płynęły mi ciurkiem i nie mogłam przestać przewracać stron, aż nie przeczytałam jej do końca. A skończyłam ją jednego dnia. Jednak od początku, pewnie jesteście ciekawi dlaczego tak oszalałam na punkcie tej książki.
Lilly Bloom poznajemy w dzień śmierci jej ojca. W trakcie swoich rozmyślań nad życiem poznaje Ryle'a studenta medycyny, którego dzień też był delikatnie mówiąc nieprzyjemny. Zaczynają rozmawiać i wydawało by się, że byliby świetną parą, ale oboje nie szukają zobowiązań, więc każdy z nich idzie w swoją stronę. Jednak przewrotny los spowodował, że spotykają się rok później, kiedy to Lily jest przy finalnym etapie spełniania swojego marzenia: otwarcia kwiaciarni, dla ludzi, którzy nie lubią kwiatów. Główna bohaterka zaprzyjaźnia się z siostrą Ryle'a i spędza z chłopakiem coraz więcej czasu. Tak tak zgadza się, zostają małżeństwem. I znając inne książki Colleen Hoover tak to powinno się skończyć. Happy Endem. Szczęśliwym zakończeniem. Ale tak nie jest.
Nie powiedziałam wam jednej ważnej rzeczy. Ojciec Lilly był bardzo wpływowym człowiekiem, który bił jej matkę przez wiele wiele lat. Lilly przysięgła sobie, że nigdy nie pozwoli sobie by mężczyzna, którego kocha podniósł na nią rękę. Przekonana, że nigdy jej to nie spotka nawet nie wie kiedy otrzymuje pierwszy cios od Ryle.
W trakcie całej książki mamy przerywnik w postaci pamiętnika Lily, która pisała w nim listy do Ellen Degeneres. I są to tak śmieszne i wzruszające wpisy, że płakałam z obu tych powodów. Poznajemy jej pierwszą miłość i kontrast między jej ojcem a Ryle.
Jaką decyzję podejmie Lily? Koniecznie przeczytajcie tę książkę, bo uważam że bardzo was zaskoczy i zachwyci tak jak mnie.
PS. Nie zapomnijcie przeczytać wpisu od autorki. Wiele wyjaśnia
Ocena: 10/10
Liczba stron: 357
Wydawnictwo: Otwarte