Tytuł: Wyspa na prerii
Autor: Wojciech Cejrowski
Narracja: pierwszoosobowa
Liczba stron: 295
Wydawnictwo: Zysk i Sk-a
Wojciech Cejrowski podróżował zazwyczaj po Amazonii, Afryce i innych dzikich krainach. Tym razem zabiera nas do Arizony. Co jest dzikiego w Ameryce, w kraju który słynie z cywilizacji, ktoś mógłby zadać takie o ot pytanie. Jak się okazuje Dziki Zachód, cały czas pozostaje dziki.
Autor jakiś czas temu (dokładnie dwadzieścia) zakupił domek na prerii. Ledwo stojący i trzymający się kupy budynek pośrodku niczego jest celem naszej podróży. Co też ciekawego może się dziać w miejscu gdzie rośnie głównie trawa, non stop wieje wiatr a wszędobylski piach, pcha się do ust? Niewielka ilość sklepów, tylko trzy tysiące mieszkańców. Idealne miejsce do wyciszenia. Jak się okazuje nie do końca. Arizona jest dzika, na okrągło trzeba być w gotowości, a bo to kojot cię zaatakuje, być może dzikie mrówki, lub też szalony listonosz.
Jest to pierwsza książka Wojciecha Cejrowskiego jaką mam okazję przeczytać. W zasadzie nie wiedziałam czego się spodziewać. Czy będzie nudno, smętnie, nostalgicznie ? Okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Autor w zabawny sposób opisywał swoje perypetie. Mamy okazję poznać historie okolicznych mieszkańców (ta z Listonoszem w roli głównej jest warta nakręcenia jakiegoś filmu), próby przetrwania i zaprzyjaźnienia się z dziką zwierzyną. Książka bardziej przygodowa jak z fabułą. Historie równie dobrze mogłyby byś wymyślone (kto tam zresztą wie). Dialogi i opisy pozwalają nam zagłębić się w lekturę, z chęcią przerzucając kartki. Cejrowski tak to wszystko skonstruował, że wydaje się iż jesteśmy gdzieś tam obok. Poznajemy zasady jakie rządzą tamtejszym światem. Każdego można zastrzelić jeśli wydaje się nam podejrzany i skrada do naszego domostwa, znaczki nie mają terminu ważności. Ludzie są pomocni i często bardzo gadatliwi.
Autor wydaje mi się, że nadużywał słowa romantycznie. A to tu coś było romantyczne, a to tam. Podobnie często pisał, że tak powinno być w Polsce, tak samo jak u nich. Czasami przynudzał, czułam się jak u mnie w domu, gdzie ze względu na to że mieszkam w małym mieście też nic się nie dzieje. Zupełnie jak na prerii, wcale nie muszę daleko jechać. Zabawne były przypisy nieistniejącej pani tłumacz. Bardzo podobały mi się też zdjęcia jakimi opatrzona jest książka. Ostatecznie stwierdzam, że to dobra lektura, na jeden wieczór. Nie lubię literatury podróżniczej, ale ta książka w pewnym stopniu mnie do niej przekonała, chociaż może dla tego, że to raczej książka przygodowa. Niemniej jednak wiem że fani Cejrowskiego będą zachwyceni, a i nowi czytelnicy znajdą coś dla siebie.
Ocena:
7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu: