Na końcu tęczy - Cecelia Ahern


Tytuł: Na końcu tęczy
Autorka: Cecelia Ahern 
Narracja: pierwszoosobowa
Liczba stron: 383
Wydawnictwo: Akurat

Mam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaka ta książka jest wspaniała! Chce wydrukować ulotki i namówić każdego kto potrafi czytać (i tych co nie), że musi przeczytać tą książkę. Już. Teraz. Natychmiast. 

Książkę przeczytałam głównie dzięki Natalia_Lena, która na swoim blogu wstawiła zwiastun filmu. Został on nakręcony na podstawie tej powieści. Czułam, że książka będzie dla mnie idealną lekturą i szybko udałam się do księgarni po czym sfinalizowałam zakup. Zaczęłam czytać i pach! Koniec niedzieli, koniec książki. Łzy mieszają się ze śmiechem. Dawno nie czytałam tak wspaniałej książki! (no przynajmniej nie w tym tygodniu).

Książka rozpoczyna się zaproszeniem, które Rosie wystosowała do swojego przyjaciela Alexa. Jest to zaproszenie na jej siódme urodziny. Tak rozpoczęła się moja kilkugodzinna przygoda z tą książka. Rozpoczęta mnóstwem błędów gramatycznych. Ale zaraz Rosie i Alex dorastają. Są już nastolatkami i swoimi jedynymi przyjaciółmi. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę, aż do momentu gdy chłopak musi pożegnać się z Irlandią i razem z rodziną przeprowadzić się na inny kontynent, po to by zamieszkać w Bostonie. Los chce, że samotna Rosie idzie do łóżka z Brianem Marudą, którego oboje nienawidzą (Rosie i Alex). Dziewczyna zachodzi w ciąże. Ma dopiero osiemnaście lat a całe jej życie legło w gruzach. Wszystkie jej plany, marzenia muszą odejść w zapomnienie. Teraz w jej życiu najważniejsza jest mała Katie. Lata mijają. Alex jest kardiochirurgiem w Bostonie, a Rosie wychowuje małą córeczkę. Cały czas jednak wysyłają sobie listy, mailują, rozmawiają. Mamy tu przekrój ich życia aż do czasu kiedy wybija im pięćdziesiąt wiosen.

Nie powiedziałam wam najważniejszego! To nie jest normalna książka. Jest to bowiem zbiór listów, maili, szkolnych liścików i wiadomości jakie przez pięćdziesiąt lat wymienili Alex i Rosie między sobą ale też między swoimi przyjaciółmi. Nie mogę uwierzyć, że ta sama osoba napisała "Sto imion", które tak mi się nie podobało i "Na końcu tęczy", które tak mnie zachwyciło" ! Autorka cudownie wykreowała postaci. Wszystko było takie prawdziwe, śmieszne i smutne zarazem Po zakończeniu czułam się jakbym przeżyła kilka żyć na raz. Bohaterzy starzeją się bowiem z każdym rozdziałem. Widzimy jak ich życie się zmienia. Poznajemy ich przyjaciół, mężów, żony. W tym wszystkim jednak najważniejszy są oni. Rosie i Alex. Naprawdę jest to cudowna książka. O miłości, marzeniach, życiu, samotności. O wszystkim. Przeczytajcie ją bo warto.

Ocena: 9/10

Zwiastuny:





23 komentarze

  1. Ale fajna! Mam jedno spotkanie z pania Ahern, jej debiut, za soba i nie moge sie doczekac na kolejne powiesci spod jej reki. A Twoja recenzja jeszcze bardziej utwierdza mnie w fakcie, ze warto! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zdecydowani! Jak najszybciej biegnij do księgarni! :D

      Usuń
  2. Po Twojej recenzji widzę, że choć poprzednie spotkanie z panią Ahern nie zachwyciło, to i tak sięgnęłaś po coś innego :))
    Ja nie czytałam nic od tej autorki, ale myślę to zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Ja się zarzekłam, że nie przeczytam już żadnej książki, która wyszła spod jej pióra, ale jak dobrze że zmieniałam zdanie :D

      Usuń
  3. Trochę jak mieszanka "Niebezpiecznych związków" z "Miłością w czasach zarazy", książka zdecydowanie nie dla mnie, wolę pierwowzory tego typu powieści, których szukam wśród literatury klasycznej - najważniejsze jednak, że Tobie się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż nie czytałam jeszcze żadnej z tej książek, więc nie widzę podobieństw ani różnic, niemniej jednak mam nadzieję, że w krótkim czasie nadrobię bo uwielbiam klasyki :)

      Usuń
  4. Niedawno przeczytałam "Sto imion" tej autorki i książka zrobiła na mnie dobre wrażenie. W wolnej chwili sięgnę po inne książki tej autorki :) Jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak już wspomniałam mi "Sto imion" nie przypadło do gustu, ale ta książka jest sto razy lepsza od tamtej, koniecznie przeczytaj na pewno Ci się spodoba :)

      Usuń
    2. Przeczytam. Dla mnie "Sto imion" było całkiem przyjemną lekturą. Szybko się czyta, ma mądre przesłanie. Generalnie więcej plusów niż minusów.

      Usuń
  5. Namówiłaś mnie :D zdecydowanie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spod nazwiska autorki czytałam PS.Kocham Cię i Sto Imion, muszę przyznać, że podobały mi się, więc może i po tę historię sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś dla mnie! Musze przeczytać! Wspaniały wpis ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Musze w końcu zabrać się za czytanie Ahern, co raz częściej widuję recenzje jej książek. Zawsze pochlebne. A okładka "Na końcu tęczy" jest śliczna *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Słyszałam o książkach tej autorki "P.S Kocham Cię" i "Sto imion". Muszę przyznać, że jestem poważnie zaintrygowana jej twórczością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej zacznij czytać tą, tamte nie są takie dobre moim zdaniem ;)

      Usuń
  10. Jakoś nie podchodzi mi styl tej autorki, więc chyba sobie ją odpuszczę, no chyba, że będę robiła do niej kolejne podejście;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wrażenie, że tylko ja nie poznałam jeszcze autorki -,-

    OdpowiedzUsuń
  12. Po takiej recenzji nie pozostaje nic innego, jak rozejrzeć się za książką i przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A mnie ,,Sto imion'' bardzo się podobało, dlatego śmiem przypuszczać, że powyższa książka tym bardziej przypadnie mi do gustu. Muszę koniecznie jak najprędzej się o tym przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Już wiem na czym polega fenomen powieści Ahern - bajkowość, realność, prawda... Mam za sobą "Gdybyś mnie teraz zobaczył" i nie mogę się doczekać aż zdobędę kolejną jej książkę, być może będzie to właśnie "Na końcu tęczy" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę koniecznie poznać twórczość tej autorki. Czuję, że jej proza do mnie dotrze.

    OdpowiedzUsuń
  16. 50 lat korespondencji? Łał, nieźle :) Na końcu tęczy mam absolutnie w planach, uwielbiam P.S. Kocham Cię, Sto imion mnie nie zachwyciło, ale nadal dam Ahern szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Brzmi nieźle, ale forma jakoś tak nie w moim stylu...

    OdpowiedzUsuń