Prawo Mojżesza - Amy Harmony




Mały chłopiec został znaleziony w koszu w pralni, porzucony tuż po porodzie przez swoją matkę. Nadano mu imię Mojżesz. Dziecko cracku. Syn narkomanki. Niechciany, chociaż miał liczną rodzinę. Takie wielkie piętno. Na całe życie. Kiedy był malutki nikt nie miał wobec niego wielkich oczekiwań, ale kiedy podrósł jasne było, że musi być zły. Bo przecież nikt z rodziny nie chciał się nim opiekować, należał do gangu. Coś musiało być z nim nie tak, i nikt nie wpadł na pomysł jak mu pomóc. Albo nikt nie chciał. Do czasu, kiedy jako osiemnastolatek trafił pod opiekę swojej prababci Gigi. W małym miasteczku, w stanie Georgia, gdzie lata były bardzo gorące, poznał Georgię, bardzo energiczną siedemnastolatkę, która chciała stać się jego przyjaciółką. Ale Mojżesz miał dar, widział zmarłych i nie dopuszczał do siebie żywych. Jednak Georgia, nigdy łatwo się nie poddawała.

„Gdyby twój mózg nie miał pęknięć, twój geniusz nie miałby jak wydostać się na zewnątrz. Wiesz o tym?”

„Prawo Mojżesza”, to tak cudowna książka, że aż brak mi słów na jej opisanie. Albo wręcz przeciwnie mam ich za dużo, bo mogłabym pisać, że jest cudowna, rewelacyjna, łamiąca serce, śmieszna i smutna. I to wszystko jest prawdą. Mojżesz to czarnoskóry nastolatek, który jest zamknięty w sobie, nie lubi ludzi i ma problemy  z prawem. Do tego widzi zmarłych i maluje ich wspomnienia. Jest doskonałym malarzem. Georgia to wysoka blondynka, która marzy by zostać ujeżdżaczem byków. Kocha konie i jest bardzo gadatliwa. Kiedy poznaje Mojżesza, nie chce dać mu spokoju. Jest wszędzie, bo bardzo chce zostać ważną osobą w jego życiu. Ale Mojżesz jej na to nie pozwala, ponieważ zawsze krzywdził wszystkich, których kochał.

Dialogi jakie powstały pomiędzy Mojżeszem i Georgią należą do jednych z najlepszych jakie ostatnio czytałam. Są złośliwe i zabawne jednocześnie. Mamy szanse poznać perspektywę ich obojga, bo taka narrację wprowadziła autorka. Polubiłam ich z miejsca, oboje są świetnie wykreowanymi postaciami. Fabuła cały czas trzymała mnie w napięciu. Byłam ciekawa co wydarzy się dalej, jak potoczą się losy bohaterów. Nie czytałam nigdy książki, gdzie znalazłabym połączenie miłośniczki koni i fanatyka malarstwa. A tutaj mamy taki miszmasz, który doskonale się sprawdza. Gorące lato, słoneczny październik, miłość, krzywda, jak się okazuje to przepis na literacki sukces. Jestem pewna, że książka znajdzie się na waszych listach ulubione i must have i będzie gorącą premierą tego lata.

Ocena: 10/10

Recenzja przedpremierowa: Premiera 31.08.2016
Liczba stron: 357
Wydawnictwo: Editiored


6 komentarze

  1. Wow... bardzo się cieszę, że książka tak Ci się podobała, bo już w czasie zapowiedzi bardzo mnie do niej ciągnęło, a teraz to już w ogóle ;P Muszę ją przeczytać jak najszybciej!
    Pozdrawiam :D
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejna recenzja, po której mam ogromną ochotę zapoznać się z książką i mam nadzieję, że w niedługim czasie to nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostało mi kilkadziesiąt ostatnich stron i... aż szkoda mi żegnać się z bohaterami. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że tymi złośliwymi dialogami bardzo zachęcasz do lektury. Może się kiedyś zdecyduję. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynając od samego wyglądu, ta okładka jest naprawdę ładna. Taka subtelna i miła dla oka. Bardzo zainteresowałaś mnie tą książką. Wydaje się czymś dla mnie. Muszę koniecznie ją dorwać i przeczytać. :)

    Pozdrawiam z:
    www.bookprisoner.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobno ta książka powala. I Twoja ocena tez to potwierdza. Mam ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń